wtorek, 24 stycznia 2012

raz na wózku raz... z wózkiem

 Trudno jest naprawdę zrozumieć drugiego człowieka, dopóki się choć na chwilę nie wejdzie w jego skórę.
 Jestem osobą w pełni sprawną. Mam dwie zdrowe nogi, dla których pokonanie nawet kilkuset schodów nie stanowi żadnego problemu. Mogę się swobodnie poruszać, nie straszne mi żadne tam wyboiste chodniki. Ale pięć miesięcy temu zostałam matką i choć stan ten napawa mnie niezmiennie wielkim szczęściem, to jednocześnie sprawia, że moja wyżej opisana "pełnosprawność" nie jest już taka oczywista. 
 Wraz z dzieckiem otrzymałam w pakiecie pewien gadżet, bez którego nie mogę się ruszyć z domu. Mam tu na myśli dziecięcy wózek. Towarzyszy mi on obecnie we wszystkich moich wyjściach do sklepu, na pocztę, do lekarza czy apteki. Kiedy pcha się przed sobą kilkunastokilogramowy wózek z zawartością, trzeba się liczyć z tym, że na naszej drodze prędzej czy później stanie przeszkoda nie do pokonania. Dla matki z wózkiem, podobnie jak dla osoby na wózku inwalidzkim nawet trzy niewysokie schodki mogą być nie lada problemem. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, jak wiele jest w mojej okolicy miejsc pozornie dostępnych dla każdego, ale nieprzystosowanych do potrzeb osób niepełnosprawnych. Dopiero teraz, gdy nie mogę swobodnie skorzystać z żadnego z trzech osiedlowych sklepów spożywczych, rozumiem, jak mogą się czuć osoby na wózkach. Nie jestem też w stanie wdrapać się do pobliskiej apteki, na szczęście niedaleko jest taka, która wymaga pokonania tylko jednego schodka. Brak podjazdu osoba na wózku, bądź taka jak ja - z wózkiem,  interpretuje jednoznacznie: wstęp wzbroniony! 
 Ale na schodach schody się nie kończą... Przejechanie wąskim chodnikiem, którego powierzchnia w większości służy jako parking dla samochodów a nie trakt dla pieszych, jest nie lada wyzwaniem. Często rezygnuję z niego na rzecz jezdni, która przecież zarezerwowana jest dla samochodów właśnie.
 Nie chcę narzekać, bo moje trudności są przejściowe. Kiedyś Hania nauczy się chodzić i wózek nie będzie mi potrzebny. Myślę jednak o tych, dla których wózek jest codziennością, stanem permanentnym. Niepełnosprawni wiele już sobie wywalczyli i ja mogę teraz korzystać z tych udogodnień, ale ciągle jest jeszcze wiele do zrobienia w tej kwestii.